Jedno z wielu moich opowiadan.
Dziwnie się poczuła
Ostatnie co widziała, to twarz ukochanego rozmywająca się w nicość.
Obudził ją chłód. Siedziała skulona pod wilgotną ścianą. Usiłowała wstać. Jednak nie mogła. Nie wiedziała czy to wina stężałych mięśni czy raczej powrozów krępujących jej całe ciało. Były grube i kaleczyły skórę przy każdym ruchu. Czuła ból w kolanach od długiego siedzenia w pozycji embrionalnej.
Nie miała pojęcia jak się tu znalazła. Pamiętała przemiły wieczór w restauracji z ukochanym. A później pustkę. Głowa pulsowała tępym bólem rozlewającym się aż na potylicę.
Przesunęła dłońmi jak tylko mogła sięgnąć. Poza betonową podłogą nie wyczuła nic. Brak możliwości ruchu, ograniczał poznanie ciemnego pomieszczenia. Wiedziała, że leży na zimnej podłodze. Naga. Skrępowana.
Zgrzyt w zamku, i nikła poświata o kształcie drzwi. Sylwetka w poświacie.
- Cześć kochanie
Szczęście wypełniło jej serce, to on, jej ukochany przyszedł ją uratować! Chciała krzyczeć, jednak knebel uniemożliwiał jej wydanie głosu, poza jękiem.
- Chodź, wychodzimy – ciepły głos ukochanego koił jej panikę. Poczuła szarpnięcie za sznur. Krótkie i ostre. Przeciął więzy. Mogła wstać.
Niestety dalej miała skrępowane ręce i stopy. Mogła jedynie się wyprostować.
- mmmm! – usiłowała dać mu znać, aby ją uwolnił
- Nie, jeszcze nie pora kochanie – ciepły głos, jednak zamiast ją podbudować, wnosił powiew niepokoju. Dlaczego nie chce jej uwolnić? Przecież, gdyby nie więzy, mogła by szybciej uciekać.
Stała wyprostowana na sztywnych nogach. Stanął za nią i lekko popchnął w kierunku poświaty. Kulejąc powoli ruszyła drobiąc związanymi stopami. Każdy krok powodował ból. Więzy zbyt mocno były zaciśnięte. Nagle poczuła ruch na włosach i poświata zniknęła.
- mmyyy? – wyartykułowała - To opaska skarbie. Musisz ją mieć, bo za długo byłaś w ciemności i światło uszkodziło by tęczówkę. A wychodzimy na ostre światło.
Szli po zimnej posadzce. Wyczuła stopami szorstki beton. Wilgoć nadal im towarzyszyła. Nie widziała nic. Szli powoli w rytm jej kroków przez wąski korytarz sądząc po odgłosach jakie wydawały jej stopy uderzające o wilgotny beton.
Po kilkunastu krokach zatrzymał ją. Tu było wyraźniej cieplej. Usłyszała szczęk klucza w zamku i zgrzyt otwieranych stalowych drzwi.
- idziemy – krótkie jakby rozkazujące stwierdzenie? – Szła przed siebie. Echo jego podbitych butów niósł się daleko. Przez to wywnioskowała, iż pomieszczenie do którego weszli jest ogromne.
Zatrzymał ją. Stała tak nieruchomo obawiając się wykonać jakikolwiek ruch. Jego dłoń spoczywała na jej karku. Wsłuchiwała się w ciszę chcąc wyłowić z otoczenia jakikolwiek dźwięk.
- To niespodzianka kochanie. Wiem jak lubisz eksperymentować. Dlatego postanowiłem, iż zrobię Ci niespodziankę. Będzie wspaniale – obiecuję.
Co on wyrabia!? Gdzie ją przywiózł? Co jej dosypał do drinka? – setki pytań galopowało jej w głowie.
- Będzie fajnie – obiecuję. Ale jeszcze musisz założyć to. I poczuła jak zakłada jej na uszy słuchawki robocze. Wygłuszające. Ogarnęła ją panika, chciała się wyrwać. Jednak jego ręka trzymająca ją za ramię nie pozwoliła na jakikolwiek ruch. Panika osiągnęła punkt kulminacyjny. Serce biło jak oszalałe. W ciszy słyszała jak jej serce oszalałe pompuje krew. Słyszała jak pulsuje krew w skroniach.
- Uspokój się. Wszystko jest ok – usłyszała stłumione jego słowa mimo słuchawek.
Głaskał ją czule po plecach – tak jak lubiła od zawsze. Powoli jej serce się uspokajało. Starała się wytężyć słuch, jednak nie słyszała nic.
Poczuła jak ją obraca wokół jej własnej osi. Zatoczyła kilka kółek. Czuła się jakby stała na jakimś podium przed sędziami oceniającymi jej urodę. Dziwne uczucie. Nie wie skąd się wzięło – ale tak się poczuła. Zatrzymał ją.
Stała wyprostowana. Nie słyszała i nie czuła nic. Poza lekkim chłodem.
Zaraz, chłodem? To nie chłód – to ruch powietrza. Zmysły otępiałe były „ślepe” na cokolwiek. Jedynie receptory skóry, dawały jej znać, iż coś wokoło niej się porusza. Czuła lekki ruch powietrza. Dokładnie taki sam, gdy ktoś nas mija na ulicy. Tak! Dokładnie takie samo odczucie.
Miała wrażenie, ze stoi na targu niewolników jako niewolnica wystawiona na sprzedaż. I dziesiątki klientów obchodzą ją w około oglądając czy warto ją kupić.
Poczuła delikatny dotyk na piersi. Zbyt delikatny. Ukochany nigdy taki delikatny nie był. Dotyk był tak subtelny, jakby drobna aksamitna dłoń kobiety ja dotykała. Dół piersi odczuwał każdym skrawkiem skóry ten dotyk. Dłoń przesuwała się na około piersi.
- Nie możliwe aby on się nauczył takiego subtelnego dotyku. – a może?
Dłoń nadal zataczała kręgi wokół jej piersi, zbliżając się do sutka. Wreszcie dotknęła brodawki i się zatrzymała. Pierś wyprężyła się ostro. Nie miała pojęcia, czy to z powodu dotyku, czy chłodu jaki tu panował. Cisza, bezruch. Dłoń zniknęła. Stała niepewna ciągu dalszego. Wytężała każdy zmysł jaki był aktywny. Wilgoć. Zimna, przeszywająca wilgoć na sutku. Krótkie szarpnięcie jej mięśni . jej ciało zaprotestowało w ten sposób na doznanie. Zimna wilgoć na sutku. Nic poza tym uczuciem. Nie ma nic. Nie czuje nic. Uczucie jakby sutek przytknęła do metalu na dużym mrozie. I poczuła wilgoć spadającą na jej brzuch. Lekko spływającą zimną ciecz. Tak, to kawałek lodu na jej sutku! Już wiedziała co to jest. I ciepło, kojące ciepło pojawiło się na zmarzniętym sutku. Wilgotne ciepło. Ukojenie. Ciepło połączone z wilgocią, powoli przesuwało się wokół sutka. Lekkie drgania ciepła kolistymi ruchami zataczało kręgi po całej piersi. Jednocześnie poczuła delikatne drgania w okolicy pośladków. Drgania powietrza na granicy ulotności. Są, ale jakby ich nie było. Drgania przybierały na sile. Podmuchy były intensywniejsze. Pulsacyjne.
Zgrzyt przesuwanego metalu po podłodze. Ciężkiego metalu. Zgrzyt na tyle głośny, iż przebił się przez ochraniacze. Popchnął ją do tyłu. Uda oparły się o metal. Okropnie zimny metal. Złapał za pośladki i posadził ja na zimnym metalu. Ciało zaprotestowało. Wygięła się w odruchu ucieczki. Zimny metal. Wargi skurczyły się pod wpływem dotyku zimna. Siłą wygiął ją tak, iż wargi dotykały zimnego metalu. Zimny ból opanował jej środek, zdradziecko przesuwając się wyżej i obejmując całe jej wnętrze. Wierzgała próbując się uwolnić. Jednak jego nacisk był zbyt mocny aby była w stanie cokolwiek zrobić. Sekundy wydawały się godzinami, gdy ziąb penetrował ja do głębi. Po chwili położył ja plecami na zimnym metalu. Zimno było wszędzie.
- Czyli to stół stalowy – pomyślała. Co dalej?
Złapał ją, przycisnął jej plecy do stołu. Jednocześnie podnosząc jej ręce za głowę. Zaszedł od tyłu i przywiązał jej związane ręce do tyłu. Nie mogła ich opuścić!
Przylegała plecami do blatu. Jednocześnie połowa pośladków zwisała na krawędzi stołu.
Poczuła coś szerokiego i szorstkiego na brzuchu. Nagłe zaciśnięcie – Przypiął mnie pasem do stołu! Jestem unieruchomiona!
Poczuła jego dłonie na kostkach, przeciął więzy. Lewą kostkę umocował sznurem do nogi od stołu. To samo uczynił z prawą. Leżała z szeroko rozłożonymi nogami i rękami nad głową bez możliwości ruchu.
Nienaturalnie szeroko rozłożone nogi eksponowały cały jej kwiat. Czuła jak płatki rozeszły się na boki. Stojąc na wprost, mógł zajrzeć po samo dno. Leżała otwarta do niego.
Znowu to przejmujące zimno na wargach. Okropne zimno. Zimno przesuwające się w stronę jej wzgórka rozkoszy.
Zimno zniknęło tak nagle, jak nagle się pojawiło. Tak samo dłoń z piersi.
Leżała wyczekując ze strachem.
Cisza i to napięcie. Strach. Dreszcze. Przejmujący chłód.
Poczuła, jak subtelne palce, rozchylają jej dokładnie płatki. Jak szukają guzika rozkoszy jak mawiała.
Delikatny dotyk.. Ciepły, wręcz gorący na guziku…
Wilgoć zastąpiła dotyk. I brak dotyku. Cisza i bezruch.
Lekkie muśnięcie na guziku… I nic więcej. Spokój. Przychodzi odprężenie.
Jednak nie, za szybko się uciszyła. Poczuła mrowienie tam gdzie chwilę temu było muśnięcie.
Najpierw delikatne, jakby nieśmiałe mrowienie. Przybierające na sile. Pojawiało się i znikało. Za każdym pojawieniem się, mocniejsze. Przybierające na sile. Ciepło połączone z lekkim pieczeniem i mrowieniem objęło tylko ten fragment. Pulsujące ciepło, pulsujące mrowienie. Powoli narastało. Uświadomiła sobie, iż narastanie podyktowane jest jej pulsem. Im szybszy puls, tym szybciej narastało. Coś musiał położyć jej w tym miejscu. Położyć, posmarować, posypać – coś musiał zrobić.
Gorąco narastało. Mrowienie było już bardzo odczuwalne. Po pewnym czasie, doznania przybrały formę przyjemnych. Ciepło rozpływało się po dolnych partiach jej ciała. Mrowienie mile łaskotało. Z sekundy na sekundę wzrastało jej podniecenie. Zdziwiona, reakcją własnego ciała analizowała każdy szczegół doznań. Podniecenie narastało w coraz szybszym tempie. Z początku ledwo wyczuwalne, teraz wkradające się w jej ciało z coraz większa siłą. Każdy przepływ krwi, przez jej kobiecość, generowało coraz większe podniecenie. Coraz większe ciepło. Czuła jak jej soki zaczynają powoli wypływać i spływać po pośladkach. Czuła już dużą wilgoć pod pośladkami. Prawie mogła nimi przesuwać po stole, tyle tego było. Fale rozkoszy pojawiały się coraz częściej i coraz intensywniejsze. Wzgórek płoną niczym żywy ogień. Usiłowała się wyzwolić z więzów. Jednak trud był daremny.
Straciła kontrolę nad wszystkim. Liczyła się tylko rozkosz. Rozkosz, która wypełzła z jej kwiatu obejmując każdy centymetr jej ciała. Z przerażeniem poczuła, iż zbliża się punkt kulminacyjny.
Ale jak to? Pomyślała – tak bez gry wstępnej? Dotyku? Zapachu? Smaku? Jak to????
Ciało szarpnęło się w spazmie rozkoszy. Wybuchło w ułamku sekundy. Ścięgna napięte do granic możliwości! Trysnęła. Opadła na stół. Szybki urywany oddech był tak głośny, iż czuła go w bębenkach. Zdjął jej słuchawki. Nagłe uderzenie głośnej ciszy poraziło ją na kilka chwil. Powoli słuch wracał do normalności. Z sekundy na sekundę zaczęły docierać do niej różne dźwięki. Od kapiącej wody, poprzez dźwięk wentylatora. Jednak to nie wszystko. Z przerażeniem uświadomiła sobie, iż w pomieszczeniu jest kilka osób! Słyszała ich ciche rozmowy. Szepty na granicy słuchu. Wpadła w panikę. Wierzgała. Chciała się uwolnić za wszelką cenę.
- Cicho kochanie – wszystko ok. To jeszcze nie koniec przyjemności.
- myyyy – usiłowała krzyczeć ze nie chce. Żeby ja stąd zabrał. Ona jest naga przy tych ludziach. Dostała orgazmu przy obcych ludziach. Jak on może! Nie! Ona nie chce. Nie!
Nie mogła nic zrobić.
Dźwięki szeptów nasiliły się. Mogła już rozróżnić poszczególne zdania. Głosy należały zarówno do kobiet jak i mężczyzn. Była przerażona. Oni komentowali jej wygląd! Jedni rozmawiali o jej biuście. Inni o ustach, jeszcze inni o włosach. Najgorsi byli ci przed nią. Głosy dobiegające spomiędzy jej nóg, komentowały jej kwiat. Rozmawiały o wytrysku. O kolorach.
cdn…